(Joz 5, 9a. 10-12; 2 Kor 5, 17-21; 2 Kor 5, 17-21)
We wszystkich naszych spotkaniach z Bogiem, musimy się liczyć z faktem ogromnej ilości po ludzku niepojętych paradoksów, które jednak w logice wszechmogącego Boga stanowią prawdy oczywiste. Przypowieść Jezusa zwana popularnie O synu marnotrawnym została opowiedziana przez Niego, jako odpowiedź na stawiane Mu zarzuty, że: przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Ma ona, jak i cała Ewangelia, swój ponadczasowy wymiar i dotyka każdego człowieka, którego stać na krytyczne myślenie o sobie.
Tekst przypowieści, redakcyjnie dzieli się na historię dwóch synów, między których ojciec podzielił swój majątek. Obie historie mają wspólny zwornik i to właśnie w osobie ojca, do którego należy ostatnie słowo. Inicjatorem podziału majątku był młodszy syn: Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, ojciec nie musiał tego uczynić. Nie chciał jednak uczynić z syna niewolnika, choć ten dał jasny komunikat, że ojciec przestał się w jego oczach liczyć, a dom rodzinny stał się dla niego zbyt ciasny. Otrzymawszy jedną trzecią część majątku, bo taka przypadała na młodszego syna, pełen radosnych wizji o możliwościach jakie daje szeroki świat – wyjechał.
Czy ta decyzja ojca była nieodpowiedzialna?
Odpowiedź na to pytanie przynoszą nam dalsze losy młodszego syna. Odjechał on w dalekie strony, żył rozrzutnie i jeśli wierzyć starszemu synowi, roztrwonił majątek z nierządnicami. Kiedy stracił pieniądze i swoją godność, kiedy zaczął cierpieć głód, uświadomił sobie, że ojciec zaopatrzył go w majątek, którego stracić się nie da, a mianowicie, ideę Boga, który przebacza, ideę ojca, który jest miłosierny, oraz ideę domu, do którego mimo wielu błędów życiowych można skruszonym powrócić. Postanawia więc zabrać się (dosł. wstać) i wrócić do domu.
Ojciec doskonale wiedział, co dał synowi, oprócz żądanych pieniędzy. Przez modlitwę nie stracił z nim kontaktu i to on pierwszy zauważył go wracającego, kiedy był jeszcze daleko. Swym aktem wybiegnięcia naprzeciw, rzucenia się na szyję i ucałowania go, stworzył przestrzeń do wyznania winy: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem.
Ojciec, choć nie przywraca synowi majątku, to jednak przywraca mu to, co najważniejsze – godność syna. Czyni tak, albowiem ma świadomość, że godność dziecka Bożego, przywrócił pokutującemu synowi, sam Ojciec Niebieski. – był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się.
W rodzeństwie bywa różnie.
Radości z powrotu brata nie podzielił starszy syn. Wracając z pola, dowiedział się o uczcie, którą uradowany ojciec kazał wystawić z powodu szeroko rozumianego odzyskania utraconego dziecka. Kiedy nie chciał wejść do domu, ojciec wyszedł i tłumaczył mu. Znamienne jest to, co w odpowiedzi wyrzekł: Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Starszy syn ani razu nie użył słów: „ojciec” i „brat”. Te relacje wygasły, albowiem centrum w jego sercu stanowił doczesny majątek. To właśnie ta doczesna wartość była inspiracją jego posłuszeństwa i pracowitości. Łatwo wpadł w pułapkę porównywania się, co zupełnie zabiło jego krytyczny osąd.
Ciekawe jest tłumaczenie ojca, który starszego syna z jednej strony zapewnia o podziale majątku, z drugiej zaś próbuje ukazać wagę relacji z Bogiem, których ten nie brał pod uwagę. Brat marnotrawny nie tylko powrócił, ale przede wszystkim się nawrócił – czyli przed Bogiem – ożył, a to jest najważniejsze.
Ojciec wychodzi, tłumaczy, ale decyzji swoich nie zmienia. Nie ulega presji złego humoru pozornie grzecznego syna. Zostawia mu wolność decyzji i drzwi otwarte.
Chrystus celowo, zarówno dla swoich słuchaczy, jak i dla nas, tę mocno symboliczną przypowieść, zostawia otwartą. Granice nieskończonego miłosierdzia tworzymy sobie sami!
Pustelnia Złotego Lasu zlokalizowana jest 3 km na wschód od miejscowości gminnej Rytwiany, w powiecie staszowskim (woj. świętokrzyskie). Rytwiany leżą w ciągu drogi wojewódzkiej 764 w odległości ok. 5 km od Staszowa i 14 km od Połańca.