Bezpieczna bliskość
(Łk 24, 35-48)
W jednej z internetowych dyskusji, dotyczącej aktualnych przemian społecznych, znany psychiatra
stwierdził, że niebezpiecznie przesunęły się akcenty w naszych ludzkich relacjach. Mówiąc chory
człowiek, akcentujmy słowo – chory, a przecież to nie przymiotnik, lecz podmiot – człowiek, jest
najważniejszy. To przesunięcie akcentu w potocznym języku oraz idące za tym zmiany w zachowaniu,
powodują utratę niesłychanie ważnej dla ludzi relacji, a mianowicie – utratę bliskości. Dystans,
maseczki, zdalne nauczanie, zdalna praca, teleporady medyczne, izolacja i kwarantanny
wprowadzane w imię wyższego dobra odpowiedzialności za swoje i drugich zdrowie, mają swoje
działanie uboczne – utratę bliskości. Do tego dochodzi Msze św. online, Komunia św. duchowa i
odłożenie Sakramentu Pokuty na bezpieczniejsze czasy, czyli również i z Panem Bogiem – utrata
bliskości.
Wielu ma tę świadomość, że zniewolenie zatomizowanej i zastraszonej społeczności jest bardzo łatwe
i wydaje się, że na tym etapie stało się to faktem.
Może ktoś słusznie powiedzieć – człowieku, po co to mówisz? Przecież my to wszystko wiemy, a i tak
nic nie możemy zrobić. Może się to kiedyś samo skończy – poczekajmy.
A może trzeba popatrzeć na to jeszcze inaczej. Może jesteśmy dziś jak Apostołowie w Wieczerniku.
Jezus staje pośród nas i mówi: „Pokój wam”. Zatrwożonym i wylękłym zdaje się, że widzimy ducha.
Lecz On mówi do nas: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych
sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie
ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. A potem pokazuje nam swoje rany na nogach i rękach,
atrybuty Jego uwielbionego ciała. I ciągle niedowierzających zaprasza do stołu, i już nie ryba
pieczona jest na nim, lecz On sam pod postacią chleba i wina. Bliżej Chrystusa, bliżej Boga i bliżej
człowieka na tym świecie być nie można.
Dla wielu to rozważanie nie ma sensu i jest tylko niezrozumiałą, pustą grą sów. Dla niewielu zaś jest
to fakt, za który są gotowi oddać życie. W tej oczyszczającej bliskości doświadczają mocy, która daje
wewnętrzny pokój i pozwala z miłością wyjść na ulice pogubionego i zniewolonego świata.
Niespełna 2000 lat temu, Apostołowie wyszli z Wieczernika na ulice Jerozolimy, Antiochii, Rzymu i
innych miast i wiosek. Zachowując ówczesny porządek społeczny, przez wewnętrzną bliskość z
Jezusem, przemieniali zniewolony antyczny świat. Fakt, że to się udało tej mniejszości, jest
niezaprzeczalnym cudem wpisanym w historię ludzkości. Dzisiaj my możemy wyjść na ulice naszych
miast i wiosek. Zachowując aktualny porządek społeczny, możemy, przez wewnętrzną bliskość z
Jezusem, przemienić zniewolony współczesny świat.
Jezu przymnóż mi wary, abym był jeszcze bliżej Ciebie i człowieka!
Ks. Lucjan Bielas