Czy to już koniec Solidarności?
(J 15, 1-8)
V Niedziela Wielkanocy w roku 2021 zapewne nie przypadkowo znalazła się między 1 a 3 maja. Nasze
pierwsze skojarzenie, kiedy słyszymy 1 maja – to Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy
obchodzony w wielu krajach od 1 maja 1890 r. jako upamiętnienie wydarzeń w Chicago w 1886 r.
Starsze pokolenie wspomina uroczyste pochody, trybuny pełne działaczy jedynie słusznej ideologii i
przewodnią ideę, którą kończył się napisany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa Manifest
Komunistyczny z lutego 1848 r. Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!
Niezmiernie trzeźwym głosem w społecznych napięciach XIX i XX w. był głos Kościoła Katolickiego,
który szczególnie mocno wybrzmiał w encyklice Rerum novarum, papieża Leona XIII z 15 maja 1891 r.
Podkreślając wagą problemu, Biskup Rzymu poddał wnikliwej krytyce zarówno socjalizm wypływający
z liberalizmu, jak i zaborczy imperializm gospodarczy. Sprawujący władzę w państwie są zobowiązani
do zadbania o ochronę podstawowych praw ludzi pracy. Kościół zaś przez powrót do ewangelicznych
zasad życia winien szczególnie intensywnie troszczyć się o odnowę moralną. Gdyby ten głos Leona
XIII był z większą powagą przyjęty przez duchowieństwo i wiernych, i gdyby świat uznał jego głęboką
mądrość, może historia uniknęłaby krwawych rewolucji i wojen. W ten głos Kościoła wpisuje się
ustanowienie przez Piusa XII w 1955 r dnia 1 maja jako wspomnienie św. Józefa rzemieślnika i
powierzenie jego wstawiennictwu społecznych i gospodarczych napięć, które ciągle na nowy sposób,
w nowych odsłonach targają ludzką rzeczywistością.
Dla wielu Polaków przygotowujących się w zawirusowanym czasie i w zawirusowanym myśleniu do
narodowego święta, do Uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, jej przesłanie
duchowe ma już niewielkie znaczenie. Ważniejszy jest wolny czas i możliwość na miarę ograniczeń,
jakiegoś wyjazdu. Słowa, które Królowa, wskazując na Jezusa, kieruje do nas, a które są jedynym dla
nas ratunkiem: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5), są już prawie niesłyszalne.
Tymczasem chcąc ratować naszą Ojczyznę, chcąc zachować właściwą równowagę społeczną, chcąc
życie swoje spełnić, zachowanie tego polecenia Matki Chrystusa i naszej Matki, jest fundamentalne.
Dlaczego?
Wierząc w bóstwo Jezusa Chrystusa, tak jak wierzyła Maryja, oraz wypełniając Jego polecenia, tak jak
je słyszymy w naszych sumieniach, znakomicie współpracujemy z Bogiem w dziele stwarzania. Do
takiej współpracy, opartej na miłości Boga i bliźniego, jesteśmy stworzeni. Uwolnieni przez Jezusa od
grzechu możemy podjąć pracę z przyjemnością i ze skutecznością przekraczającą nasz ludzki wkład.
Znakomicie oddaje to dzisiejsza Ewangelia. Jezus Chrystus, Syn Boży, przypomina nam, że z miłości do
nas podzielił nasz ludzki los, przyjmując na siebie prawdziwe człowieczeństwo. Trafnie określił to
Sługa Boży bp. Jan Pietraszko, mówiąc o tym, że w Chrystusie w niepojęty dla umysłu człowieka
sposób doszło do „zrośnięcia się Boga z człowiekiem w jedną całość, w jeden żywy, owocujący
organizm”. Wsłuchując się w przypowieść Jezusa o winnym krzewie, natychmiast staje przed każdym
z nas pytanie: jestem żywą cząstką tego Bosko-ludzkiego organizmu, albo już umarłą?
Stawiamy sobie, my Polacy, w tym całym kontekście społeczno-gospodarczo-politycznym pytanie:
co zrobiliśmy z Solidarnością, ruchem, który był fantastyczną aplikacją Ewangelii w życie codzienne,
jakże podzielonego społeczeństwa. Rewolucją, która nie była skierowana przeciwko nikomu, której
hasłem było – Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,21). Rewolucją, która była
szansą niespotykanej w dziejach narodowej odnowy i przywrócenia kultury pracy.
I znów stawiamy sobie pytanie – czy żyjemy tą ideą tak, jak żył nią św. Jan Paweł II, jak żył nią bł.
ks. Jerzy Popiełuszko i wielu im podobnych, czy też idea rozminęła się z życiem? Przykładów takiej
politowania godnej postawy mamy aż nadto, a może stać nas na to, aby poskładać się na nowo. Z
Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych!
Ks. Lucjan Bielas