To rozstanie, nie jest rozłąką
(Mk 16, 15-20)
– Rozkwitająca wiosna cudowny maj, radosny okres wielkanocny, pełne swoistego uroku
nabożeństwa Maryjne, w tym roku nieco skromniejsze, ale zawsze bardzo ważne, pierwsze Komunie
św.
– Dziś pogrzeb koleżanki z klasy, Grażyny. Przy urnie z jej prochami zdjęcie pięknej kobiety.
– Jutro wigilia Wniebowstąpienia Pańskiego.
– Czy to tylko proza ludzkiego, życia. A może jednak warto chwilkę się zatrzymać i nim, jak to poeta
mówi – wieko spadnie, postawić sobie pytanie o jego sens o nić łączącą te wszystkie majowe
wydarzenia.
Zstąpienie Boga na ziemię nastąpiło wtedy, kiedy to Bóg poprosił człowieka o jego ludzkie życie i
kiedy człowiek wyraził na to swoją zgodę. W Maryi i przez Maryję stało się to możliwe. Niezwykłe
ograniczenie się przez Boga wolą człowieka w owej partnerskiej współpracy, było niezmiernym jego –
człowieka, wyniesieniem. Uniżony do bycia człowiekiem Bóg – Jezus Chrystus, po wypełnieniu swej
zbawczej misji, wraca do swej Boskiej rzeczywistości, której przecież nigdy nie opuścił, jest bowiem
prawdziwym, wszechmogącym Bogiem i nasza ludzka logika bytu w Nim po prostu nie działa.
Z pokorą intelektu, bo cóż nam więcej zostało, wpatrujemy się wraz z Apostołami w niebo,
odprowadzając oczami wiary wstępującego tam Chrystusa. Ciesząc się doświadczeniem Jego
zmartwychwstania, które na głowie postawiło całe nasze ziemskie życie, otwierając wieczne
perspektywy, cieszymy się, że zabrał ze sobą naszą ludzką naturę. Teraz jeszcze głębiej rozumiemy,
dlaczego Jezusowi tak bardzo zależało, aby uczniowie dotykali Jego zmartwychwstałego ciała i
doświadczyli „namacalnie” zachowanych w nim ran. Wstępując do nieba, zabiera w tę wirującą
miłość Ojca, Syna I Ducha, ludzkie ciało, mówiąc do nas: A gdy odejdę i gdy przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy tam byli, gdzie ja jestem (J 14,3).
To rozstanie, nie jest rozłąką!
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Ten, który wstąpił, dalej jest z nami i to w fizycznej, realnej
obecności. Kiedy Jezus przez usta Apostołów, ich następców oraz kapłanów wypowiada nad
chlebem i winem słowa: To jest ciało moje; To jest kielich Krwi mojej, to ja Mu wierzę. Wierzę, że
pod postaciami chleba i wina jest realnie i fizycznie obecny On, Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek. Te
słowa wypowiada Bóg, więc ja człowiek, uszy swej ludzkiej logiki kładę po sobie i po prostu wierzę! A
kiedy Go przyjmuję i w swym ludzkim sercu daję Mu mieszkanie, czuję się domownikiem samego
Boga. Za św. Pawłem mogę powiedzieć: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Gal
2,20). Tak zakorzeniony w Bogu mogę się wystawić na wichry tego świata.
Pod koniec uroczystości pogrzebowej śp. Grażyny, jej syn Miłosz, przejętym głosem, naszkicował
obraz kochającej matki, w której miłość przerosła urodę. Bo takie są matki.
Z wdzięcznością myślę o Maryi. Była pod krzyżem, zmartwychwstały Syn Jej się nie objawił, nie żegna
Go podczas Jego wniebowstąpienia, ale jest z Apostołami przy wyborze Macieja i przy zesłaniu Ducha
Świętego. Jest z nami w takiej niesamowitej solidarności, którą zmartwychwstały Jezus ujął w
słowach: Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,29).
Proszę Jezusa przez wstawiennictwo Maryi, abym w tym zawirusowanym świecie, nigdy nie zaniechał
głoszenia Jego Ewangelii. Przyjdź Duch Święty i napełnij mnie swoimi darami.
Ks. Lucjan Bielas