Język miłości
(J 15, 26-27; 16, 12-15)
A było to na samym początku, w szóstym dniu, według biblijnego opisu aktu stworzenia
wszechświata: – wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi, i tchnął w jego nozdrza tchnienie
życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2, 7).
Owo tchnienie Boga jest nie tylko darem życia, ale cząstką samego Boga, daną stworzonemu
człowiekowi i uzdalniającą go do podjęcia ze Stwórcą świadomej współpracy będącą kontynuacją
Jego dzieła. Cząstka ta z natury swej nieśmiertelna, od Boga wychodzi i do Boga wraca. Określamy ją
mianem ludzkiej duszy, dzięki której człowiek nie tylko żyje, jak inne istoty, ale uzyskuje rangę osoby,
czyli jest uzdolniony do swoistego rodzaju dialogu z osobowym Bogiem.
Można by powiedzieć, że oknem, przez które dusza człowieka niejako wyziera na ten świat, jest twarz
człowieka. Nie ma nic piękniejszego od pełnego życia ludzkiej twarzy i nic smutniejszego, kiedy
zastyga po śmierci człowieka. Jednakże największym zranieniem i okaleczeniem ludzkiego oblicza jest
grzech. O wadze komunikacyjnej twarzy , jak nigdy dotąd, przekonujemy się teraz, doświadczając
wątpliwego uroku zbiorowej maskarady, przekładającej się również na rosnące problemy z
interpersonalną komunikacją.
W historii świata Bóg przygotował dla człowieka pogubionego w grzechu drugie tchnienie. Jest nim
Duch Święty, który od Ojca i Syna pochodzi, a Który jest trzecią osobą Trójcy Przenajświętszej. Celem
Jego zesłania, jest udoskonalenie komunikacji między człowiekiem a Bogiem i komunikacji między
ludźmi. Jej językiem jest język miłości, który ludzie utracili, a czego symbolem stała się biblijna wieża
Babel.
Odczytajmy jeszcze raz pierwotny zamysł Stwórcy: A wreszcie rzekł Bóg: „Uczyńmy człowieka na Nasz
obraz, podobnego Nam” (Rdz 1, 26).
Obraz ten zakłócony przez grzech, w oczach Bożych stał się na powrót czytelny, przez oczyszczenie
dokonane w Jezusie Chrystusie. Jakże wymowna jest scena z Ostatniej Wieczerzy, kiedy to Chrystus
umywa stopy swoim uczniom i jakże znaczące są Jego słowa skierowane do Piotra: Wykąpany
potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty (J 13, 10). Tylko Jezus był w stanie nas
prawdziwie obmyć. Przyjął postać człowieka, aby tego dokonać. Nam zostawił przykład i polecenie,
aby sobie wzajemnie nogi obmywać, aby sobie wzajemnie służyć. To jest prawdziwie język miłości.
Zjednoczeni doświadczeniem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, cieszący się obecnością
Najświętszej Maryi Panny, gotowi do służby Bogu i ludziom, Apostołowie otrzymali dar Ducha
Świętego. Bóg prześwietlił ich swoją miłością i mocą. Efekt był niesamowity, czego doświadczyli ci
pielgrzymi przybyli do Jeruzalem, których wokół Wieczernika zgromadził powiewem wiatru.
Bóg w uczniach Jezusa stał się czytelny, a oni zaś okazali się dzięki temu godni zaufania. Po raz
pierwszy w dziejach Jeruzalem pielgrzymi wyszli ze świętego miasta prawdziwie zjednoczeni z
Bogiem, doświadczywszy języka Jego miłości. A stało się to przez tych, którzy Bogu oddali całych
siebie, bo język miłości, to 100% dawania i 100% otrzymywania.
Stawiam sobie pytanie w 44 rocznicę moich święceń kapłańskich, mojego wyjścia z Wieczernika;
– czy pozwalam Bogu na to, aby mówił przeze mnie językiem miłości? Niestety nie zawsze, a przecież
na obrazku prymicyjnym napisałem: Usłysz mój głos w swej dobroci Panie!
Ks. Lucjan Bielas