Czy wolność jest dzisiaj możliwa?
(Łk 1, 1-4; 4, 14-21)
Kiedy rozpoczynamy redakcję jakiegoś ważnego tekstu, to wiele uwagi poświęcamy
pierwszym zdaniom. Staramy się określić adresata, ustalić ogólny zarys naszego przesłania
i jasno określić jego cel. Świadomi tych redakcyjnych zabiegów spróbujmy odczytać początek
Ewangelii wg św. Łukasza. Pośród różnych prób określenia czasu jej powstania przeważa
ostatnio przekonanie, że została napisana w latach 80 – 85. Dzieło to, jak czytamy, ma dwóch
adresatów. Pierwszym, o ile nie jest to postać fikcyjna, jest Teofil, określony przymiotnikiem
„dostojny”, co wskazywałoby na jego przynależność do sfery urzędniczej. Zapewne miał już
kontakt z nauką Chrystusa, którą przyjął, lecz zdaniem Łukasza, ten proces wymagał dalszego
pogłębienia, aby osiągnąć stan „całkowitej pewności”. Drugim adresatem są wszyscy
podobni do Teofila, początkujący w wierze i potrzebujący jej umocnienia. Samo greckie imię
„Teofil” oznacza człowieka „miłego Bogu” i jest bardzo wymowne, albowiem obejmuje
każdego, kto z taką relacją do Najwyższego, otwiera karty Ewangelii.
Łukasz ma świadomość, że choć już wielu przed nim spisywało opowieści o działalności
Chrystusa, to w tym przekazie drugiemu człowiekowi tej najważniejszej wiedzy, jest i jego
misja. Szczególnym przesłaniem zarówno Ewangelii, jak i Dziejów Apostolskich, które są
również autorstwa św. Łukasza, jest jego głębokie przekonanie o obecności i działaniu
Ducha Świętego, i to zarówno w każdym człowieku, jak i we wspólnocie Kościoła. Jest tak
ważny tekst, że można z całą pewnością powiedzieć, że nie odrobienie Łukaszowej lekcji o
Duchu Świętym, prowadzi do niezrozumienia Kościoła Chrystusowego. Dzisiaj, kiedy to
Kościół przechodzi czas swojego głębokiego oczyszczenia, sięgnięcie do Łukaszowych tekstów
stało się jeszcze większą koniecznością.
Swoim odwiecznym zwyczajem, szatan, głosząc człowiekowi wolność, zakłada mu okowy
zniewolenia. Czyni to, wykorzystując najnowszą technologię, aby spętać nasze głowy,
zawładnąć naszym umysłem. Nie trzeba tu długich wywodów, wystarczy chwila refleksji, aby
ustalić i nazwać te punkty, w których tracimy naszą wolność. Wystarczy spojrzeć na telefon,
na karę kredytową, na komputer, i zobaczyć w nich ogromne dobrodziejstwo, ale i
gigantyczne zagrożenie dotyczące nas wszystkich, choć szczególnie, młodego pokolenia.
Jesteśmy nie tylko świadkami, ale i uczestnikami próby przebudowania świata wartości i to
wydawać by się mogło tak oczywistych, jak rozróżnienie: mężczyzna i kobieta, życie i śmierć.
To wszystko jest związane z próbą przeformatowania człowieka w centrum jego wolności, w
sumieniu. Jest to próba wymiany tego, co wpisał Stwórca, na to, co chce wpisać szatan.
Scena z ogrodu rajskiego pod drzewem poznania dobra i zła, nigdy się nie skończyła i trwa,
choć dzisiaj z wykorzystaniem wyjątkowo niebezpiecznych narzędzi. Jest więc to walka o
miłość, wolność i wieczność człowieka.
Czy Jezus w tej walce ma jeszcze coś do powiedzenia?
W drugiej części dzisiejszej Ewangelii prowadzi nas Autor na spotkanie z Jezusem, który u
progu swej publicznej działalności przychodzi do swej rodzinnej miejscowości, do Nazaretu.
Swoim zwyczajem w szabat pojawił się synagodze, a więc między swoimi, pośród których
wyrastał, pracował i się modlił. Teraz chce im powiedzieć całą prawdę o sobie, nie tylko o
swoim człowieczeństwie, ale i o swoim Bóstwie. W tym przekroczeniu progu, po ludzku
niewyobrażalnego, posłużył się tekstem z księgi proroka Izajasza, którą Mu podano: Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł
dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych
odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana. Jezus, mówiąc: Dziś spełniły się te słowa
Pisma, które słyszeliście, odnosi przepowiednię proroka do siebie. Choć ówcześni słuchacze
Jezusa nie byli jeszcze gotowi na przyjęcie Jego przesłania, ale ono zostało wypowiedziane i
weryfikuje się przez całą historię i weryfikuje się dzisiaj.
Przyjęcie Jezusa, przyjęcie Jego Ewangelii, jest przyjęciem Jego Ducha. Jest przyjęciem
Ducha, który był przy stworzeniu, jest przyjęciem Ducha, który mówił przez proroków, jest
przyjęciem Ducha, który zstąpił na Jezusa podczas chrztu w Jordanie, jest przyjęciem Ducha,
którego Jezus po zmartwychwstaniu tchnął na Apostołów, jest przyjęciem Ducha, którego
Jezus wyprasza nam u Ojca Niebieskiego – Ducha prawdy, którego świat nie zna, a który
mieszka w uczniach Jezusa (por. J 14, 15-17).
Ludzka roztropność jest pożytecznym narzędziem, ale sama w potyczce ze złem jawi się
niewystarczającą. Może warto więc codziennie prosić Jezusa, aby dzielił się z nami swoim
Duchem. Jego dary są w pewnym logicznym kluczu, który znakomicie ustawia myślenie
człowieka, a który jest zamknięty w siedmiu darach: dar mądrości, dar rozumu, dar rady, dar
męstwa, dar umiejętności, dar pobożności i dar bojaźni Bożej.
Jestem przekonany, że tylko Duchem Jezusa Chrystusa formatowany umysł, zachowa
swoją wonność.
Ks. Lucjan Bielas