Człowiek w sytuacji granicznej
jest takim, jakim jest rzeczywiście. Można to spokojnie powiedzieć za Karlem Jaspersem. W trudnych chwilach, a szczególnie wtedy, kiedy ludzkie życie jest zagrożone, spadają maski. Objawia się cała naga prawda o nas i naszych relacjach. Im większe zagrożenie, tym więcej prawdy o nas.
Jezus trzymał się z dala od Judei, gdzie zamierzano Go zabić (por. J 11, 1-45). Kiedy dotarła do Niego informacja o chorobie przyjaciela Łazarza, zgodnie z Boską logiką, a narażając swoje ludzkie życie, rusza w drogę. Opisane przez Jana wydarzenie ujawnia cudowną relację między dwiema naturami w Jezusie, boską i ludzką. Zaistniałe dialogi pokazują jak bardzo Jezus, jako prawdziwy człowiek, zachowując ludzką wrażliwość i roztropność, rozeznawał i akceptował wolę Niebieskiego Ojca. To była i Jego wola, jako Syna Bożego w całej boskiej naturze. Jako prawdziwy człowiek przeżywa chorobę i śmierć przyjaciela i nic z ludzkiego wzruszenia, włącznie ze łzami, nie jest mu obce. Jako prawdziwy Bóg może, stojąc przy grobie zmarłego Łazarza, powiedzieć do jego siostry Marty: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”. Jako prawdziwy Bóg kazał Łazarzowi wyjść z grobu, co też on uczynił mimo faktu, że był tak związany, iż po ludzku nie mógł chodzić, a twarz miał zawiniętą chustą.
W relacji z Jezusem znakomicie rozwinęła się Marta, siostra Łazarza i Marii. Ta energiczna, praktyczna i zapobiegliwa kobieta, którą Jezus przy pewnej wizycie lekko napomniał za zbytnie zatroskanie, teraz jawi się jako bardzo dojrzała w wierze (por. Łk 10,38-42). Śmierć brata, przykład Marii, a przede wszystkim spotkanie z Jezusem sprawiają, że zachowując swój charakter i osobowość, pozwoliła łasce Bożej na kapitalną przemianę. To już zupełnie inna, choć ta sama Marta.
Dla uczniów Jezusa, u których miłość do Niego okazała się większa niż lęk o życie, doświadczenie wskrzeszenia człowieka, którego ciało było już w rozkładzie, miało kolosalne znaczenie. To był jeden z podstawowych elementów ich przygotowania na nadchodzące godziny próby.
Dla przyjaciół Łazarza i Jezusa to wskrzeszenie musiało być źródłem podwójnej radości. Po pierwsze Łazarz wrócił. Po drugie Jezus dał nadzieję na to, co jest największą troską człowieka – na pokonanie bariery śmierci.
Dla wrogów o sercach pełnych złej woli, była to kropla przelewająca czarę nienawiści. Postanowiono zabić Jezusa i Łazarza.
Jesteśmy na progu trudnej sytuacji, która przekształca się w „graniczną”. Coraz bardziej weryfikują się nasze postawy i nasze relacje. Tak jak zagrożenie śmiercią jest oczywiste, tak obecność Jezusa jest oczywista. Nam szukającym na różne sposoby ratunku stawia pytanie tak, jak przy grobie Łazarza postawił Marcie: „Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”
Odpowiedź na to pytanie Jezusa można udzielić swoim życiem, tak jak to uczyniła Marta. Deklaracje i puste słowa, choćby najpiękniejsze, nie wystarczą. Same długie modlitwy nie wystarczą. Może w walce z wirusem trzeba również zmienić swoje życie i to radykalnie. Nie tylko zadbać o higienę, ale powrócić do nauki Jezusa. To On jest Panem życia i śmierci i chyba najwyższy czas, żeby śmiertelni to zrozumieli.
Ks. Lucjan Bielas