
ks. dr Lucjan Bielas – UP JPII
27/09/2020
Wystawa w Galerii kamedulskiej rytwiańskiej Pustelni – Karol Wojtyła
02/10/2020Nie pal za sobą mostów
Nie ma w życiu sytuacji, które by nie były bez znaczenia dla życia człowieka. Każde doświadczenie – bez względu na to, jakie by ono nie było – powinno uczyć dwóch możliwości. Po pierwsze, tego jakim nie być, a po drugie – widząc pozytywne skutki – powinno dawać człowiekowi szansę, aby mógł jeszcze bardziej się rozwijać. Niestety, przykre jest to, że ludzie nie potrafią rzetelnie i ze spokojem podejść do tych lekcji. Jeśli emocje wezmą górę i braknie kontroli rozumu, który by ostudził nagromadzone ciśnienie w żyłach, zaczyna się powielanie kolejnych błędów, a co za tym idzie – niejednokrotnie burzenie pewnych więzi czy relacji.
Wszędzie więc, gdzie przychodzi nam spotkać się z człowiekiem, mamy możliwość doświadczenia dobra i miłości lub jakichś przykrości, czy wręcz zła. Przeżycie pozytywnych momentów rodzi dość często ze strony „obdarowanego” wdzięczność oraz życzliwość względem tego komu zawdzięczamy owo dobro. Natomiast traumatyczne i bolesne przeżycia z reguły nie sprawiają, że człowiek przychylnie traktuje czy wspomina te osoby, którym owe doznania zawdzięcza. Zarówno w pierwszym jak i w drugim przypadku są to bardzo konkretne szanse do przepracowania w sobie oraz wypracowania dla siebie kanału komunikacji w celu kontynuowania znajomości.
Przecież zdarza się – i wcale nie należy to do rzadkości – że za okazane serce i miłość, człowiek otrzymuje w odpowiedzi kolejne baty i razy. Za hojność jaką okazuje pracodawca, czy jego serdeczność względem pracowników, w ostateczności może doświadczyć z ich strony lekceważenia czy wręcz całkowitego porzucenia pracy. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób odejdziemy. Jeśli mimo wszystko będziemy potrafili odejść z klasą i pożegnać się ze sobą z szacunkiem i godnością, to zawsze będziemy mogli liczyć na pomoc i jakiejś wsparcie. A mamy przecież świadomość tego jak świat jest mały. W wielu miejscach, czy jakichś zakładach pracy lub na górskim szlaku, bądź na plaży albo molo, możemy spotkać kogoś, kogo żeśmy potraktowali niewłaściwie, ewentualnie kogoś – wobec kogo myśmy postąpili w podobny sposób. W takich sytuacjach liczy się to, w jaki sposób żeśmy się rozstali i czy aby podczas pożegnania nie „spaliliśmy mostu”, na którym można by było się spotkać po którym można by było kiedyś wrócić?
Nawet byle jaki most jest istotny, bo nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nam po nim wrócić. Więc, zamiast palić kolejne mosty, spróbuj może umocnić i zatroszczyć się o te, po których już przeszedłeś, bądź obecnie się znajdujesz. Aby mogło na nich dość do umocnienia wzajemnej jedności i porozumienia, jak m.in., w wierszu, pt. „Zwodzony most”:
Zwodzony most
W monumentalnym kształcie
Łączący w sobie dwie całkiem obce połowy,
Jak gdyby idealnie do siebie pasujące elementy
Przez których scalenie
dwa światy się schodzą na jednej arenie
Gdzie niepowtarzalna fuzja się dokonuje
Tak niezwykła,
cudowna
i taka wspaniała…
Zakotwiczony po dwóch obcych stronach
Przyciąga do siebie brzegów granice
i jak ogień z lodem cudownie je stapia
Niczym w tanecznej wymianie,
Co jak chłód mrozi iskry skaczące z ogniska
Rozświetlając mrok światła promieniem,
który ciemności otchłań pochłania
Jakaś nowa historia przez to powstaje
Łączy dwa światy
i niczym tęcza je spaja,
aby bieguny co dotąd rzeczywistość
na dystans trzymała
Zeszły się w końcu po jego ramionach
Jeśli więc kiedyś zapragniesz
takiej symbiozy
jedności
i zrostu…
Odszukaj ścieżkę prowadzącą do zwodzonego mostu…
x. MW