Pojedynek
Ktoś kiedyś zauważył, ze aby przetrwać trzeba walczyć o swoje. Czasem ta walka przybiera takie rozmiary, że staje się nieustanną batalią. Zdarza się, że człowiek zaczyna się w tym wszystkim gubić. Przestaje odróżniać sprzymierzeńców od wrogów, współbraci od obcych, bliskich od nieznajomych. Co więcej, każda z tych osób staje się – oczywiście w różnym stopniu – swego rodzaju rywalem, któremu trzeba udowodnić własną wyższość czy pozycję. Ostatecznie zmierza to w kierunku potwierdzenia zależności wobec zwycięzcy ze strony „słabszego” – skądinąd często wymuszonej przez różne środki „przymusu” psychicznego, fizycznego bądź zwykłego zastraszania.
Niestety brakuje dziś sporów, które miały by jakieś merytoryczne podstawy. W tym całym „kotle” słów pozbawionych racjonalności i zdroworozsądkowego argumentowania trudno usłyszeć prawdę, znaleźć sens, odkryć istotę. Jest to kolejny krok w pojedynku „o swoje”, w którym w sposób brutalny stosuje się zasadę „wszystkie chwyty dozwolone”, nie zwracając zupełnie uwagi na tych, wobec których ową zasadą się posługujemy. Stąd tak wiele niepotrzebnych łez, których przecież można było uniknąć, czy zbędnego cierpienia, które jeszcze bardziej „studzi” relację.
O ileż bardziej świat wyglądał by piękniej, gdyby ludzie chcieli się usłyszeć. Bo właśnie w pragnieniu usłyszenia drugiej osoby przejawia się mój szacunek do niej, który z jednej strony podyktowany jest chęcią jej zrozumienia, a z drugiej zmierza do budowania wspólnego dobra. I wcale nie trzeba podejmować jakichś nadzwyczajnych działań. Czasem wystarczy po prostu „opuścić gardę” i przestać boksować.
Z bezwzględnego kata i nieliczącego się z nikim sadysty, stać się znowu kochającym mężem i troskliwym ojcem. Z żądnego władzy despoty i goniącego za pieniędzmi tyrana, stać się na nowo wyrozumiałym szefem i pełnym empatii przełożonym. Z mściwego i zazdrosnego kolaboranta, stać się uczciwym i pomocnym kolegą z pracy…
Istnieje też wiele pojedynków, które rozgrywają się w nas samych. W jednych jak i w drugich, musimy wspomagać się modlitwą i osobistym zaangażowaniem w pielęgnowaniu łaski uświęcającej, aby łatwiej móc odczytać Bożą wolę względem siebie oraz naszych bliźnich. Wszytko po to, aby każdy życiowy pojedynek nie był zwykłą niszczącą wojną, ale stawał się okazją do pełniejszego rozwoju człowieczeństwa w nas oraz pomagał „ubogacić sobą” innych.